Niewątpliwie nierzadko zarówno na terenie szkoły normalnej jak i, znacznie częściej, na terenie internatu i szkoły skupiającej młodzież podsądną, wychowawca faktycznie zmierza do tego, aby unikać techniki grupowej lub stara się ją wykorzystywać wyłącznie jako zewnętrzny nacisk, czynnik zewnętrznej kontroli, a nie jako autentyczną grupę odniesienia. Dzieje się tak dlatego, że ciągle jeszcze spotykamy wychowawców zainteresowanych w utrzymywaniu społecznej izolacji wychowanków po to, by łatwiej stosować regułę: „dziel i rządź” (divide et impera). Oczywiście, utrzymanie takiej izolacji okazuje się niemożliwe, a jesteśmy świadkami, mniej lub bardziej ostrego, konfliktu między wychowawcą grupami formalnymi, a autentycznymi grupami odniesienia. Posługiwanie się wychowawczą techniką grupową występuje wówczas, gdy czynnikiem kształtowania doniosłych socjalizacyjne zdolności
skłonności jest nie tylko wychowawca, ale i opinia grupy aprobująca cele, do których zmierza wychowawca. W wychowaniu resocjalizującym nie podobna zrezygnować z techniki grupowej. Istotą jej powinna być nie tylko zewnętrzna, ale i wewnętrzna zależność ze względu na zbiorowość społeczną. Równocześnie specyfika sytuacji wychowawczej, resocjalizującej, nakazuje szukać form odpowiedniej kontroli nad grupą wychowanków. Wychowawcy starają się osiągnąć tę kontrolę w trojaki sposób: 1) przez nadanie skupieniom młodzieży odpowiednich form organizacji (tworzy się odpowiednie zakładowe grupy wychowawcze, zespoły sportowe, koła zainteresowań); 2) przez wciąganie aktywniejszej, bardziej zresocjalizowanej lub po prostu mniej wykolejonej młodzieży do akcji wychowawczej (stwierdzono bowiem, że niejednokrotnie rówieśnik lepiej spełnia rolę wychowawczą niż osoba dorosła); 3) przez zapewnienie sobie miejsca w grupie wychowanków w taki jednak sposób, aby nie doprowadzić do jej dezintegracji i rozpadu (chodzi o dyskretne oddziaływanie, które nie miałoby charakteru apodyktycznego nakazu).
0 Comments