Niezwykle rzadko można spotkać kogoś, kto powie, że jest naprawdę szczęśliwy w miłości. A jednocześnie większość z nas uważa, że miłość stanowi coś w rodzaju klucza do szczęścia. Lub wręcz, że szczęście zależy przede wszystkim od miłości. Już nieco częściej można trafić na kogoś, kto powie, że «kiedyśprzeżyłprawdziwą miłość>, ale coś ją popsuło, coś sprawiło, że minęła lub została zniszczona.
Tym sposobem miłość funkcjonuje w naszej świadomości jako stan idealny – niezwykle przyjemny – upragniony. W potocznym języku nawet słowo miłość należy do rzadkości. Używamy go z pewnym namaszczeniem, nieco wstydliwie i przeważnie w domyśle «dużą litercp – uroczyście i niezbyt pewnie. W polskim języku istnieje też czasownikowa forma «kochać>, której używamy z mniejszymi oporami, choć też nie tak często, ani tak chętnie jak na przykład współcześni Amerykanie swojego love. Zastanówmy się nad tym najbardziej upragnionym uczuciem i zobaczmy, jak je rozumiemy. Może powszechny niedosyt miłości wynika z nieporozumień na ten temat? A może brak nam dojrzałej, życiowej definicji tego uczucia i to jest przyczyną niezaspokojenia i ciągłego szukania po omacku czegoś, co nie wiemy jak ma naprawdę wyglądać? Wielu z nas miłość kojarzy się z miłością erotyczną, która u ludzi, podobnie jak w świe- cie zwierząt, pojawia się w związku z zakodowanym genetycznie instynktem zachowania gatunku. Nagły i gwałtowny pociąg mężczyzn do kobiet i na odwrót jest bezpośrednim efektem popędu seksualnego. Cechuje go – u ludzi nie tak drastycznie jak u zwierząt, ale jednak również – przede wszystkim tymczasowość, chwilowość, przemijalność tego zainteresowania, które nieodmiennie słabnie po zrealizowaniu celu prokreacji.
0 Comments