Miłość małżeńska – mimo że dzieje się wciąż między tymi samymi osobami – nie jest jednostajna, bo składa się ze współzależnych elementów, zawsze w niej obecnych, choć nabierających w różnych sytuacjach specjalnej wagi. Elementy te to: współobecność, wyłączność, współ- odczuwanie i wzajemne obdarzanie. Wszystkie mają swój wyraz w przysiędze, jaką składają sobie małżonkowie podczas ślubu kościelnego. Kiedyś w poradni pewna pani w rozmowie powiedziała mi: «Mąż boi się, że od niego odejdę, ale ja nie mogę tego zrobić, bo obiecałam teściowej, że go nie porzucę». Spytałam ją delikatnie, czy nie obiecywała tego mężowi. Wydawała się tym szczerze zdziwiona: owszem, mieli ślub kościelny, uczestniczyła w tej uroczystości, ale nie traktowała tego jako przyrzeczenia takiego jak na przykład, że coś się komuś załatwi, gdzieś pójdzie. Przysięga była dla niej pewną ceremonią, a nie po prostu ludzką obietnicą. Może ta opowieść brzmi anegdotycznie, ale naprawdę wiele małżeństw traktuje swój związek jak teren gry dyplomatycznej, dopuszczającej nieszczerość, podstęp i odwet, zapominając o tym, że coś sobie po prostu obiecali. Zawarte w ślubowaniu elementy miłości małżeńskiej zakładają wcześniejszą dojrzałość, bo tworzą się z tych sprawności, które rosły od dzieciństwa, a teraz zostały w sposób szczególny skierowane do wybranej osoby. Współobecność, pragnienie bliskości, znane małym dzieciom, teraz wyrażają się w decyzji bycia właśnie z wybranym mężem czy żoną, i to przez całe życie. «Oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci» – znaczy, że będziemy zawsze razem. Czasem za wąsko się to rozumie: «że cię nie opuszczę» – czyli, że się nie rozwiodę, ale naprawdę idzie o coś więcej: że będą planować życie tak, aby nie rozstawać się na długo bez konieczności, nawet choćby miało to przynieść materialne korzyści rodzinie. Współobecność dotyczy życia seksualnego, ale nie tylko to jest bycie razem we wszystkich dziedzinach życia i współmałżonek ma prawo na to liczyć.
0 Comments